Jak wspominałam w poprzednim poście, za grosze nabyłam dwa koszyki, nie wiklinowe - jak pisałam wcześniej, ale uplecione z trawy morskiej. Szczególnie podoba mi się ten podłużny, brązowo - zielony. Trafił on na półkę w pokoju dziennym. Natomiast drugi, jest w troszkę gorszym stanie (odpryski farby) i zastanawiam się czy go nie przemalować. Waham się jeszcze, ponieważ ten kolor kobaltowy tez całkiem fajny. Na razie przechowuję w nim kosmetyki w łazience.
Miłego weekendu :-)
Bardzo fajne koszyczki. Lubię wszelkie plecionki :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńSuper ten kosz :) Mój blog Ma i Bla przy okazji zapraszam do siebie na CANDY :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) lecę się dopisać :)
UsuńUniwersalność tych koszyków pobudza wyobraźnie :) Kiedyś wymyśliłam sobie, że zrobię z takiego plecionego klosz i zrobiłam, ale było za ciemno, więc zaczęłam wycinać trochę pasków i niestety kosz się rozleciał :(....ale miałam wtedy może 12lat :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Marta
Liczy się pomysł :) może pomalowany na jasny kolor przepuszczałby więcej światła ? pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚliczne są te kosze. :) Duży jest obłędny i w ogóle bym go nie zmieniała, natomiast z małym można poeksperymentować kolorystycznie. :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMnie również zauroczył ten większy i ani myślę go malować, za ten mały wcześniej czy później będę musiał się zabrać, ponieważ już trochę sypie się z niego farba. Miłego dnia :)
Usuń